Podstawy zero waste

Od pewnego czasu w mediach coraz częściej pojawia się pojęcie „zero waste”. W ostatnich miesiącach wyszły nawet dwie książki poruszające te zagadnienia. Pierwsza z nich to “Pokochaj swój dom Zero Waste Home, czyli jak pozbyć się śmieci, a w zamian zyskać szczęście, pieniądze i czas” Bei Johnson oraz “Życie Zero Waste. Żyj bez śmieci i żyj lepiej” Katarzyny Wągrowskiej.

O co w tym chodzi i czym to się różni od segregacji śmieci? Otóż życie zero waste to dokonywanie takich wyborów zakupowych, żeby nie generować odpadów, natomiast recykling to sposób radzenia sobie z odpadami, które już wyprodukowaliśmy. A zatem w przypadku zero waste chodzi o to, żeby plastikowa butelka czy worek foliowy pojawiały się w naszym domu jak najrzadziej (albo wręcz w ogóle).

Życie bez śmieci opiera się na zasadzie 5XR:

  1. REFUSE – odmawiaj tego, czego nie potrzebujesz. Mniej przedmiotów, po które sięgasz w sklepie, to mniejsza ilość odpadów.
  2. REDUCE – ograniczaj to, czego potrzebujesz. Czy faktycznie niezbędna jest wymiana odkurzacza na nowszy model? Czy zakup kolejnej koszuli jest dla Ciebie niezbędny?
  3. REUSE – używaj ponownie. Dla większości jednorazowych produktów można znaleźć wielorazowe zamienniki, które są o wiele bardziej przyjazne dla środowiska (a często i dla kieszeni).
  4. RECYCLE – to, czego nie da się użyć ponownie, oddać do recyklingu albo… do upcyklingu, dzięki któremu ze starych rajstop powstanie np. dywanik dla zwierzaka. Pamiętaj też, że to, co dla Ciebie jest śmieciem, dla kogoś może być skarbem. W związku z tym zanim uznasz, że absolutnie nie jesteś w stanie czegoś użyć wykorzystać, wystaw to choćby za darmo na olx albo w grupie “Oddam odpady”. Może akurat ktoś buduje dom z gliny i odbierze od Ciebie 40 bezzwrotnych butelek po piwie, które zostały z bardzo dużej imprezy, którą organizowałaś/organizowałeś?
  5. ROT – rozejrzyj się, czy gdzieś w okolicy nie przyjmują odpadów organicznych na kompost. W ten sposób obierki roślin zmienią się w “czarne złoto”.

A teraz trochę praktyki odnośnie tego, jak wyglądają moje bezśmieciowe zakupy. Wszystko zaczyna się od listy. Ponieważ nie biorę worków foliowych oraz unikam paczkowanej żywności, muszę zastanowić się nad tym, co zamierzam kupić i w co będę to pakowała. Od tego zależy mój ekwipunek. Przeważnie jestem uzbrojona w następujące rzeczy:

  • torba płócienna, do której pakuję zakupy. Większe i pojedyncze owoce oraz warzywa biorę do ręki i proszę o to, żeby ich nie pakować do reklamówki po zważeniu, po czym wrzucam je luzem,
  • małe, lekkie worki do ważenia drobniejszych owoców i warzyw, a także do większych ilości danego produktu – ja używam kupionych specjalnie w tym celu woreczków na pranie. Są leciutkie, schną ekspresowo, a ponadto widać całą ich zawartość, więc sprzedawca od razu widzi, co się w nich znajduje,
  • pudełka – używam ich do kilku grup produktów. Kupuję do nich delikatniejsze owoce takie jak np. wiśnie, kiszonki, wszelkiego rodzaju produkty sypkie oraz nabiał, ale także np. gotowe ciasta czy jedzenie na wynos,
  • słoiki – czasem pakuję w nie suche rzeczy, ale z reguły są zbyt ciężkie i wykorzystuję je głównie do płynnych rzeczy, takich jak zupa na wynos,
  • lniany worek na pieczywo – chleby i bułki pakuję bezpośrednio do takiego worka.

Gdzie kupować zero waste?

Na początku może się wydawać, że jest to nie do zrobienia i wszędzie dookoła leżą zafoliowane produkty. Natomiast często wystarczy, że się rozejrzysz i zobaczysz mnóstwo miejsc, w których da się kupować do swoich opakowań:

  • warzywniaki i bazary, na których często, poza warzywami i owocami, mają pojemniki z kaszami, strączkami i bakaliami, a czasem nawet mąką,
  • sklepy często mają sekcję produktów na wagę – można tam kupić sery, wędliny, suszone pomidory, oliwki czy garmażerkę,
  • kooperatywy spożywcze – poza dostępem do niezapakowanej żywności, wspiera się lokalnych ekologicznych rolników, a dodatkowo ma się dostęp do przedziwnych warzyw i owoców, których nie kupi się nigdzie indziej. Ostatnio kupiłam kiwano, czyli małe dziwadełko smakujące jak ogórek, a pachnące bananem,
  • herbaciarnie i palarnie kawy – można brać ze sobą puszkę,
  • sklepy z przyprawami – w wielu miastach da się znaleźć małe sklepiki z przyprawami w słojach. Często w swoim asortymencie mają przyprawy sklepy z produktami orientalnymi,
  • zakupy bezpośrednio od rolnika – czasem warto mieć oczy i uszy otwarte. Może ktoś z Waszych sąsiadów ma rodzinę na wsi, przywozi stamtąd warzywa, a Wy moglibyście się podpiąć pod zamówienie?
  • specjalne sklepy zero waste – te miejsca zostawiłam na koniec, ponieważ są póki co w raptem kilku miastach. Sprzedają produkty luzem, bez używania folii. Dla klientów z reguły dostępne są papierowe torebki, ale jeśli przyjdą ze swoimi pojemnikami, to dostają rabat rzędu 3 czy 5%.

Jak widać, żeby kupować bez śmieci, nie trzeba koniecznie mieszkać w dużym mieście i jechać godzinę w jedną stronę do jedynego sklepu zero waste. Wystarczy mieć otwarte oczy i trochę śmiałości, żeby w danym miejscu przecierać szlaki i prosić o zapakowanie do własnych pojemników. To jak, kiedy próbujecie? Dajcie znać, jak Wam poszło!

Dodaj komentarz